Idąc po korytarzu kontynuowali rozpoczętą niedawno rozmowę.
- Severusie??
- Tak??
- Od dawna chciałam się Ciebie o coś zapytać.
- Słucham....
- Wiesz dobrze, że ufam Ci, nie mniej niż Dumbledore, ale...
- Do rzeczy, Minerwo!!!
- Ale dlaczego?? Dlaczego to wszystko się stało?? Dlaczego zostałeś Śmierciożercą??
- To wszystko nie jest takie łatwe, Minerwo. Życie nie jest łatwe. Pamiętasz, jak lata temu Sam-Wiesz-Kto po raz pierwszy się objawił?? Nie wiem, ale chyba... Byłem młody, głupi, a on był potężny, wzbudzał strach, ale jednocześnie zachwyt. Wydawało mi się, że moje życie nie ma żadnych perspektyw i choć może wyda Ci się to dziwne, ale tam znalazłem po raz pierwszy w życiu swoje miejsce. Tam byli wszyscy moi przyjaciele, sama wiesz, Lucjusz, Crabbe, Nott, Avery... Boże jak trudno o tym mówić... W każdym razie w pewnym momencie powiedziałem sobie -STOP, a było to wtedy, gdy poznałem moją żonę. Wiedziałem, że Ministerstwo nie da sobie rady z niebezpieczeństwem. Wiedziałem również, że jeśli pozostanę po złej stronie, ONA nigdy na mnie nie spojrzy jak na mężczyznę, na godnego JEJ. Poszedłem na praktyki do Hogwartu. Chciałem być kimś, chciałem JEJ zaimponować. Pewnego dnia postanowiłem. Poszedłem do dyrektora, to była bardzo trudna decyzja. Jednak opłacało się. Bardzo się bałem. Bałem się, że mi nie zaufa, że mnie wyda. Ale nic takiego się nie stało. Profesor przyjął mnie życzliwie i pomógł mi pokierować swoim życiem. Pomógł mi zdecydować. Wtedy właśnie zrodził się pomysł usadowienia mnie jako szpiega w armii Sama-Wiesz-Kogo. I to chyba tyle. Czy coś jeszcze chciałabyś wiedzieć??

Po tych słowach zapadła niezręczna cisza. Severus nie chciał urazić nauczycielki, jednocześnie sam czuł się trochę dziwnie. Był odrobinkę zły na nią za te pytania. Chociaż wiedział, że nie miała nic złego na myśli.
- Severusie, ja... Ja nie chciałam, naprawdę... - Zaczęła powoli zająkując się McGonagall
- Nic się nie stało Minerwo, naprawdę! - Odpowiedział pocieszającym głosem - Masz prawo o tym wiedzieć, właściwie powinnaś o tym wiedzieć. Wiele razy chciałem Ci to opowiedzieć, ale jakoś nie było okazji, może się nie starałem jej znaleźć. W każdym razie, dobrze, że zapytałaś. Inaczej nigdy bym się na to nie ośmielił.


W międzyczasie doszli już do Wielkiej Sali. Severus zobaczył stół nauczycielski. Rozejrzał się ukradkiem. Widział dzieciaki patrzące na niego z odrazą i niechęcią, szepczące cicho na jego widok. To nie były na pewno chwalebne słowa. Był ostatnią osobą, która na nie zasługiwała. Cóż trudno. Na pewno nie będzie się tym przejmował. Zawsze był taki. Trochę z boku, zawsze pod prąd, walczący o odrobinę szacunku. Czuł się okropnie. Czuł każdy mięsień, najmniejszy ruch przysparzał mu ból. Postanowił nie ukazywać swoich słabości. Tylko przy NIEJ mógł sobie na to pozwolić. Ale to co innego. Usiadł koło Dumbledore'a. Nie był specjalnie głodny, ale nałożył sobie porcję na talerz. Patrzył niewidzącym wzrokiem gdzieś w tłum uczniów. Najpierw stół Ślizgonów, Krukonów, Puchonów, Gryfonów. No właśnie Gryfoni... Ciekawe jak się miewa "ten słynny Harry Potter". Uśmiechnął się w duchu. Gdyby on wiedział, dlaczego jego Mistrz Eliksirów robi to wszystko... Nie, nie powiedział, McGonagall całej prawdy. Nie mógł. Jeszcze nie teraz. W końcu kłamstwa to część jego życia, jego "fachu" jak to mawiał Lucjusz. Nigdy nie przychodziło mu to łatwo, zawsze miał wyrzuty sumienia. ONA go tego nauczyła - rozważań nad sobą i nad swoim postępowaniem. Tak, kiedyś tak potrafił. A teraz...Słowa wychodzą z jego ust rzadko, a jeśli nawet to w większości złośliwe i brutalne. Pozbawiające złudzeń. Zresztą jego też pozbawiono złudzeń. Brak dzieciństwa, domu, prawdziwych rodziców, STOP! Wargi profesora zacisnęły się aż zrobiły się sine. Dość tego, przecież przeszłości nie może zmienić. Ona by potrafiła. Tak bardzo JEJ potrzebował. "Chyba zachodzę za daleko. Przecież to TYLKO wspomnienie. Zaczynam się robić sentymentalny..."- pomyślał.

Wstał od stołu. Znów pierwsza lekcja z Gryfonami. Nie mogliby już sobie dać spokój. Przecież to już koniec roku. Tak i kto to mówi. Miał wrażenie, że nie lubi Gryfonów tak samo jak oni jego. A jednocześnie, gdyby im się coś stało... Wolał nie myśleć. Miał tylko nadzieje na bezpieczne odwiezienie ich do domów. Dalej już nic nie może zrobić...