- Daj spokój, Jenny, to TYLKO dzieciak. Przecież on potrzebuje czasu i wogóle... To przecież nienormalne, że ja tak zniknęłam, zostawiłam ... i teraz nagle... eh.... - Jenny im dłużej o tym myślała tym bardziej wydawało się jej to sytuacją bez wyjścia. No dobrze, bez dobrego, odpowiedniego, satysfakcjonującego wyjścia. Szybkim krokiem szła przez pole pełne tych pieprzonych chwastów, które zawsze znajdują się tam gdzie najbardziej nie powinny. Przedzierając sie przez busz krzaków, których kolce mocno wkuwały się w skórę w końcu doszła do celu swojej morderczej wędrówki. Jezioro w środku małego brzozowego lasu było bardzo rzadko odwiedzane zarówno przez Mugoli jak i Czarodziejów, gdyż umiejscowione daleko od Wszystkiego i w związku z tym praktycznie niedostępne.....
Ale Jenny często przesiadywało właśnie tutaj godzinami, patrząc na gwiazdy, które tutaj błyszczały wyjątkowo jasno.
Na kamienistej plaży usiadła bezszelestnie podkurczając pod siebie nogi. Łzy kapały na letnią bluzkę, którą ubrała właśnie dzisiaj, właśnie dla niego. "I nic... i tak jak zawsze." Utkwiła oczy w zimnej toni. Nagle usłyszała plusk kamienia obijającego się o wodę. To wytrąciło ją z odrętwienia. Zerwała sie na nogi i wpatrzyła w przestrzeń. Po drugiej stronie bajorka zauważyła wysoką postać, która stała oparta o jedną z sędziwych brzóz. Zdawała się jej nie widzieć, właściwie to nie stanowiło zbyt dużego osiągnięcia. Dziewczyna usadowiła się w miejscu na tyle niewidocznym, na ile pozwalał jej na to niezbyt gęsty las. Dobrze wiedziała, kogo mogła spodziewać w tym miejscu, zwłaszcza teraz, a nawet gdyby miała jakieś wątpliwości, postawa tego człowieka rozwiewała je natychmiast. Plaża przestała wydawać sie bezpiecznym schronieniem, ale jednak dziewczyna stała tam jak wryta, niemogąc się ruszyć.
Wtedy właśnie usłyszała krzyk
- Jenny! - mężczyzna szybkim krokiem zaczął zbliżać się w jej kierunku. Ogarnęła ją panika. Właściwie nie miała większego pojecia, co teraz powinna zrobić. On był coraz bliżej, widziała już dokłądnie wyraz jego twarzy. Mocno zacisnął wargi wpatrując się w nią intensywnie. Chciała tak bardzo się ruszyć i uciec, znów, nie słyszeć tego, co on ma do powiedzenia, jeśli miał cokolwiek.
Wiedziała, że nie wytrzyma przerabiania wszystkiego od początku.
- Jenny, posłuchaj mnie chociaż teraz, ja wiem, że tam było ciężko, ale....

- Przełamałeś swoją męską dumę? Tak łatwo? Tak nagle?
- Jenny, przestań, chcę tylko porozmawiać.
- Nie, Ty nie chcesz "porozmawiać", ty się nade mną znęcasz i chociaż dobrze wiesz, że to by było bez sensu, to... dlaczego właściwie miałabym Ciebie wysłuchać? Nie chcę Cię widzieć, rozumiesz, tak będzie łatwiej dla mnie i dla Ciebie. Zrozum. - nie mogła zatrzymać swojego nagłego słowotoku, zwłaszcza, że Severus stał tak blisko, chyba nawet co chwilę zbliżał się jeszcze bardziej. W końcu poczuła jego dotyk na prawym nadgarstku. - Severus daj spokój! Mój brat ma rację, to komedia! Rozumiesz? - Przytulił jej dłoń do ust i mocno pocałował. - Se.... - Severus szybkim ruchem przytulił dziewczynę mocno do siebie.
- Dobrze wiesz, że teraz Ciebie nigdy nie puszczę. - szeptał jej do ucha cichym spokojnym tonem - A przynajmniej tak bym wolał. - Przytulił swoją twarz do jej i głęboko westchnął.
- Severus, ale po co, po co ... - głos jej drżał. Snape czuł to całym ciałem. odchylił się delikatnie, żeby zobaczyć jej zalaną łzami twarz. Popatrzyła na niego błękitnymi gwiazdami, które błyszczały spod ciężkich od łez rzęs. Dłonie zacisnęła na jego marynarce.
- Przestań płakać. Nie masz powodu. W końcu jesteś twarda, tak czy nie? - zapytał z pokrętnym uśmiechem.
- Nie nabijaj się ze mnie. - powiedziała z wesołymi promykami w głosie.
- Nie mam zamiaru.
- Przepraszam.
- Za co?
- Za scenę przed moim domem.
- To ja przepraszam.
- ZA CO?!?
- Za to, że jestem takim debilem. Za to, ze prawie bym pozwolił Ci znowu odejść. Za to, że Cię tak strasznie kocham, Jenny. Za to, że nie potrafię teraz bez Ciebie żyć. - zarumieniła się w zimnym wiatru letniego słonecznego dnia.
- Severus...
- Hmmm?
- Co teraz z nami będzie?
- To, co chcesz.
- Nie baw się ze mną w gierki!
- Nie mam takiego zamiaru. - Przesunał ręką po jej włosach i pocałował ją w czoło. Czuła jego ciepły oddech, jego delikatny dotyk. Przymknęła oczy... Jego wargi w końcu znalazł jej i złączyły się w namiętnym pocałunku. Gdy tylko rozłączyły się, oparła głowę na jego ramieniu.
- Kocham Cię - wyszeptała przejętym głosem.
- Półgodziny temu skłonny byłem powiedzieć, że raczej nie, panno Weasley. - stwierdził z uśmiechem. Objeła go kręgiem swoich ramion i musnęła jego policzek. - Jen?
- Hmmm...?
- Wszystko już będzie tak, jak powinno być. Zobaczysz, postaram się.
- Wierzę Ci.
- Serio?
- Wierzę, ze mnie nie zawiedziesz.
- Nie tym razem.
- Ty wredoto paskudna! - wybuchnęła śmiechem.


Severus cicho wślizgnął się przez drzwi wejściowe Nory i zamknął je bezszelestnie.
- Severus, dobrze że jesteś .... - powiedziała Molly
- Tak wiem... zebranie - uśmiechnął się.
- Nie tylko dlatego.
- Skąd..?
- W końcu jestem jej matką, nieprawdaż?? - odwazjemniła uśmiech - Naprawdę się cieszę. Ufam Ci, nie zawiedź mnie, dobrze? - wpatrzyła się w niego z oczekującym wyrazem na twarzy.
- Oczywiście.... znaczy.... postaram się. - zmieszał się odrobinę. Pani Weasley wycofała się do kuchni, a Snape zaczął ściągać płaszcz, gdy nagle wtuliła się w niego mała, ciepła istotka.
- Witaj. - powiedziała czule patrząc się na niego wyzywającym wzrokiem. W jej oczach błyskały wesołe impulsy. Kątem oka zauważył Blacka i Moody'ego w drzwiach salonu. Pochylił głowę, zamknął oczy i w odpowiedzi pocałował ją czule.