- Pan Snape w końcu zaszczycił nas swoją obecnością - głos Moddy'ego zabrzmiał w tym momencie obleśnie - Długo musieliśmy czekać na ten zaszczyt.
- Jeśli mogę zauważyć, nie kwapiliście się także z zaproszeniem mnie wcześniej. Wręcz mogę stwierdzić, że czułem się odrzucony, nie mogąc osłaniać pańskiego tyłka i narażać własnej głowy, podczas gdy pan zasiada sobie przy stole i obżera się przepysznymi obiadkami, panie Moody. - odrzekł mężczyzna siadając.
- Jak śmiesz, szczeniaku! - na twarzy Alastora zakwitł krwistoczerwony rumieniec złości
- Może przejdziemy do meritum dzisiejszego spotkania, zamiast licytować się na całym forum. - odezwał się zniecierpliwiony głos kobiety.
Odezwały się pomruki poparcia i mężczyźni, chcąc nie chcąc musieli się uciszyć.



- Severus, nie...
- Ale..
- Ale co? Co chcesz mi powiedzieć, ze będzie w porządku, że nie będziesz wojować z całym Bractwem nigdy więcej, że się uspokoisz, ze nie będziesz się zachowywał jak furiat, że wszystko się zmieni. Mam czekać spokojnie aż mnie uderzysz, kiedy będziesz pijany, albo nie będziesz potrafił zapanować nad sobą? Jak tak nie chcę panie Snape, proszę sobie to zapamiętać i puścić w tej chwili moje ramię, bo chciałabym już wejść do domu, a z tego co wiem, potrafi pan sam dojść do własnego samochodu.
- Ale, poczekaj. Jenny nie rób scen, daj do sobie coś wytłumaczyć. - przysunął ją bliżej siebie - Pamiętasz, co mówiłem w tamten wieczór i Ty mówiłaś to samo, więc jak teraz...dlaczego mi to robisz. Ja Cię kocham Jenny.
Severus poczuł mocne uderzenie w okolice lewego policzka, co natychmiastowo odrzuciło go od dziewczyny.
- Skoro tak uważasz „pani Weasley”, niech tak będzie.
Szybkim krokiem oddalił się w stronę samochodu i z piskiem opon wystartował ze słonecznego podwórka Nory. Nie wiedział, że za parę minut, gdzieś w cieniu gruszy, najdroższa mu osoba, będzie trwonić gorzkie łzy.