Severus otrząsnął się z resztek snu. Pamiętał wydarzenia w nim opisane, jakby miały miejsce wczoraj. Ale to nie wróci, nie może. Już nic nie będzie takie, jak kiedyś. Takie czyste, bezinteresowne, barwne. Działania Toma straciły sens, bo od początku były zbyt niemożliwe do wykonania, tak że wydawały się wirtualne.
Jedno się tylko nie zmieniło, do wczoraj i nic nie poradzi na to i nawet cieszy się z tego, a równocześnie wie, że kłamie. Potrafi oszukać każdego tylko nie siebie. Nie będzie potrafił spojrzeć w jej oczy, w te czyste jasne oczy. I nie będzie miał ku temu sposobności. Czarny płaszcz leżał jeszcze na fotelu. Zarzucił go na plecy i zauważył zgniecenia materiału. Poczuł ciepło bijące od niego. Materiał długo trzyma ciepło - szybciej paruje ono z serca. Nie potrafi już kochać...Może nie chce, a może po prostu tak jest wygodniej, czy to ważne?
Na podwórku przywitał go delikatny chłodny wiatr. Trzasnęły drzwi samochodu, a jego wnętrze wypełniła mocna, głośna muzyka. Leśna wyboista droga prowadziła do tego domu, w którym najbardziej nie chciał się dziś znaleźć. Chorobliwa chęć ucieczki. A jednak tuż za zakrętem pojawił się dom. Odrobinę krzywy, jakby zaniedbany, ale stoi. STOP. Otworzył skrzypiące drzwi i podjął heroiczną decyzje. Wejdzie. Drzwi ustąpiły pod naporem ciała.

- Severus, miło Cię widzieć - powiedziała panie Weasley z wymuszoną grzecznością w głosie.
- Dzień dobry - mruknął
- Spotkanie się zaczęło, więc gdybyś mógł to..
Nie zdarzyła skończyć, gdyż mężczyzna szybkim krokiem wszedł przez drzwi. Sala "posiedzenia" była szczelnie zamknięta, a na jego widok na twarzach "towarzyszy" pojawił się złośliwy uśmiech. Tylko jedna twarz nie wyrażała niczego. Ani pogardy, ani wstrętu, ani sympatii. I to zasiało w sercu Severusa ziarno nadziei