- Mógłbym całe życie patrzeć, jak śpisz...- rozległ się cichy głos męski. Severus siedział okrakiem na krześle wpatrując się w leżącą kobietę.
- Długo już tak siedzisz? - zapytała z uśmiechem przeciągając się.
- Raptem pół godziny. - odpowiedział wesoło. Usiadł na łóżko tuż obok niej i z uśmiechem na ustach musnął delikatnie jej wargi, poczym Jenny zarzuciła mu na szyję obręcz swoich dłoni i przytuliła się do niego mocno.
- Jak tam kanapa? - rzuciła mu zduszonym głosem.
- No nie powiem, żeby była wygodna. Ręczę, że dużo lepiej wygląda niż się na niej śpi.
- Biedactwo. - powiedziała rozbawionym głosem. - Wyrzuciłam Cię z własnej sypialni.
- Mała cena za posiadanie przy sobie takiego skarbu. - spojrzał jej głęboko w oczy. - Mówił Ci ktoś, że masz piękne oczy?
- Przestań proszę, bo się zarumienię.
- Najpiękniejszy uśmiech, jaki widziałem.
- Skończ, błagam. Ładnie kłamiesz. - odpowiedziała mu zmieszana.
- Ale nigdy Ciebie.
- Nie patrz się tak na mnie...
- A oddychać mogę? - pogłaskał ją po włosach - Zejdziesz na dół na śniadanie, czy zjesz w łóżku?
- Rozpieszczasz mnie.
- Staram się, jak mogę.
- Dobra, dobra, zobaczymy, jak szybko Ci przejdzie, Romeo! Będę gotowa za dziesięć minut.
- Czekam z jadalni.
Po tych słowach wyszedł zamykając za sobą cicho drzwi. Cały dom już wrzał pracą. Skrzaty krzątały się przy śniadaniu, inne z kolei porządkowały bałagan zrobiony wczoraj przez Severusa, reszta przygotowywała pokój dla nowej pani.
- Dzień dobry, paniczu Snape! - krzyknęła donośnym głosem Śnieżka. Reszta służących odwróciła się i zobaczywszy Snape'a zawtórowały skrzatce.
- Nawet nie wiecie, jak dobry. - odpowiedział Severus z szerokim uśmiechem, poczym usiadł przy stole i zajął się porannym "Prorokiem Codziennym".
Skrzaty zauważyły zmianę w zachowaniu się swojego pana, jednak nie potrzebowały pytać się go o powód nagłej poprawy humoru. Bardzo dobrze wiedziały, co, a właściwie kto spowodował, że panicz promieniował wręcz szczęściem, pomimo zakończonej rozstania się z panią Selene.


Śnieżka pamiętała dobrze tamten wieczór, gdy pan wrócił z sądu. Pan Malfoy towarzyszył mu w drodze do domu i został u niego całą noc. Podczas, gdy inne skrzaty spały, ona widziała rozpacz Severusa, skrajną depresje, słyszała tłumione łkanie, słowa pocieszenia Lucjusza, odgłosy opróżniania kolejnej butelki Ognistej Whisky. To był jeden z najczarniejszych dni w jej karierze posługiwania rodzinie Snape'ów. Nigdy nie widziała profesora w takim stanie. Gdy tylko zasnął trwała przy nim całą noc razem z panem Lucjuszem czekając na najmniejsze życzenie, jakie mogłaby spełnić, byleby tylko otrzeć łzy ciągle tkwiące w tych czarnych oczach.


Na następny dzień wszystkie skrzaty zauważyły czerwone podkowy dookoła oczu pana. Słyszały strzępy jego rozmowy z przyjacielem. Najgorszą wiadomością tamtych dni, był kompletny zakaz zbliżania się do syna, jako że " Pan Snape jest niebezpiecznym osobnikiem o niechlubnej przeszłości". Cóż, jak wszyscy bardzo dobrze wiedzieli, pan Sallywan postarał się bardzo starannie o to, aby pani Selene miała wszystko, czego tylko zapragnie.

O tak, Selene Dursley umiała snuć intrygi i zawrócić w głowie każdemu mężczyźnie. Skrzaty w swoich sekretnych rozmowach podważały nawet ojcostwo Severusa, gdyż wszyscy zdawali sobie z tego sprawę, że ex pani Snape nie była osobą cnotliwą i często miewała bliskie kontakty z mężczyznami przed jak i po ślubie. Wszyscy oprócz Severusa, który patrzył w nią jak w obraz, a ona nigdy nie dopuszczała go zbyt blisko siebie. To małżeństwo nie miało prawa bytu. Jedyne, co ją interesowało, to spory majątek Snape'ów i dobra pozycja Severusa. On natomiast szukał w niej, w tej zimnej i okrutnej istocie, ciepła i bezpieczeństwa. Kochał wyimaginowaną Selene, która ani trochę nie przypominała tej, którą miał przy sobą na co dzień. Pierwszy zgrzyt miał miejsce już w noc poślubną. O ile pamięć nie zawodziła wiernej sługi rodu Snape'ów, już wtedy pani zażądała osobnej sypialni. W noc odgradzała się od własnego męża ścianą nie do przebycia, natomiast ranek przynosił natychmiastową odmianę. Starała się mu jak najbardziej przypodobać, na co on odpowiadał miłością i naiwną nadzieją, że brak małżeńskiego łoża nie oznacza wcale braku uczucia w tym związku.


Jak bardzo się mylił pokazała przyszłość. Panicza Serwiusza zamotała we własne intrygi i wpoiła w niego taką nienawiść i obrzydzenie co do opiekuna, że Severus nie mógł już nawet marzyć o odzyskaniu dziecka. A przecież właśnie to dziecko, było podwaliną ich związku, tylko ono spowodowało, że doszło do tego małżeństwa, jakże szybko i brutalnie skończonego.


Te rozważania przerwało Śnieżce pojawienie się Jenny. Grzecznie ukłoniła się panience, która po przywitaniu się ze służącymi Severusa, zajęła miejsce u jego boku. Skrzaty zamarły w zdziwieniu. Ona była zupełnie inna od Selene. Poczuły do niej swojego rodzaju sympatię lub przynajmniej szacunek. Natychmiast dwóch najmłodszych rzuciło się do usługiwania zakochanej parze. Wszyscy w tym domu życzyli dobrze Severusowi, chcieli, aby ich pan był szczęśliwy. Czuły, że w tym momencie właśnie tak jest. W dworku zapanowała atmosfera serdeczności i szczęścia.

- Co Ty tam tak studiujesz? - zapytała Jenny.
- Dalej wałkują sprawę włamania na Privet Drive. Co więcej Black został oczyszczony z zarzutów. - odpowiedział z lekką nutką sarkazmu w głosie.
- To chyba dobrze, prawda? Będzie mógł pracować otwarcie dla Zakonu. Dlaczego Ty go tak nie znosisz. Tu nie chodzi o Wasze szkolne kłótnie, czuję, że to coś ważniejszego.
- Mam swoje powody i nie chcę o tym mówić.
- Nie podnoś na mnie głosu. - Nagle atmosfera zaczęła się zagęszczać.
- Więc nie zadawaj niepotrzebnych pytań.
- Twoim zdaniem nie mam prawa nic wiedzieć o Twoim życiu? Dlaczego Ty mi nie ufasz? - wybuchła wstając z krzesła. Szybkim krokiem ruszyła w kierunku schodów.
- Poczekaj - rzucił za nią Severus zrywając się z krzesła i łapiąc ją za rękę. - Przepraszam, poniosło mnie. Po prostu, to jest sprawa o której nie chcę na razie mówić, jeszcze nie teraz. Zrozum, to dla mnie bardzo trudne. To nie jest kwestia zaufania. Ja... - Severus patrzył na nią przepraszającym spojrzeniem.
- Dobrze, już. - wyszeptała i przysunęła się do niego. - Ale nie rób takich scen. Nie mogłeś mi tego od razu wytłumaczyć?
Severus otoczył ją ramieniem. Właściwie to nie wiedział czy oczekiwała odpowiedzi na to pytanie. Wrócili razem do przerwanego posiłku. Czuł się dziwnie skrępowany. Bał się popełnić kolejnego błędu, nie chciał, żeby te zielone oczy odwróciły się od niego. Palcami dotknął jej policzka, na co zareagowała uśmiechem i krótkim całusem. Jak szybko ona zapomina. Uśmiechnął się w duszy patrząc na to małe, kochane stworzenie, które znaczyło dla niego więcej, niż wszystkie skarby całego świata.
- Zastanawiam się, kiedy zdasz ten swój słynny raport? - zapytała beztroskim tonem
- Będziesz pierwszą osobą, która go usłyszy.
- Posłuchaj, czy masz zamiar porozmawiać z Dumbledorem o Lucjuszu? - jej głos stał się bardziej poważny.
- Sam nie wiem, Jenny, to nie jest takie łatwe, zrozum. Przecież znasz Lucjusza, on nie ma zamiaru kajać się przed Dumbledorem, nie ma także ochoty współpracować z nikim z Zakonu, tym bardziej rozmawiać z Blackiem albo, nie daj Boże, przyznać się do błędu przed Twoimi rodzicami. A właśnie, co z Twoimi rodzicami? Jak tam przyjęli wiadomość, że ich córeczka skrzętnie ukrywała się gdzieś na południu Francji, podczas, gdy oni myśleli, że ją pochowali? - zapytał z lekką ironią.
- Cóż, rodzice wiedzieli, że ... no nie patrz się tak na mnie. - mówiła opuściwszy wzrok i przypatrując się podłodze. Czuła na sobie ciężkie spojrzenie Severusa.
- Powiedziałaś rodzicom? A ja? Co ze mną? Jak to, ja nie rozumiem, oni o wszystkim wiedzieli tak? - głos mu drżał
- Severus, zrozum, to moi rodzice, Severus, ja tak nie mogłam, nikt inny nie wiedział, tylko oni we dwójkę. Naprawdę! Nie chciałam, żeby ktoś niechcący powiedział o zdanie za dużo, co mogło się przydarzyć zwłaszcza dzieciakom, wiesz jak bywa... Severus błagam, zrozum.
- Słuchaj, mówisz, że ja Ci nie ufam, a co Ty robisz? Twoim zdaniem TO jest fair? Myślałaś, że Cię wydam, że polecę do Proroka i karzę im napisać, że się ukrywasz specjalnie po to, żeby wytropił Cię Voldemort? - mówił wstając z krzesła, każde słowo wypluwając z siebie
- Severus błagam, uspokój się, daj sobie coś wytłumaczyć... Severus, po prostu nie chciałam, żeby coś CI się stało, gdyby Voldemort jakimś cudem dowiedział się, że Ty wiedziałeś o wszystkim i nie doniosłeś mu o tym, to ... on by Cię zabił albo coś jeszcze gorszego. Byłeś zbyt blisko niego! Nie mogłam Cię narażać.
- Jenny - jego głos brzmiał spokojniej - wczoraj powiedziałaś, że mnie kochasz i wczoraj w to wierzyłem, ale dziś stwierdzam, że lepiej będzie, jeśli damy sobie spokój z tym całym cyrkiem.
- Dlaczego nie starasz się mnie zrozumieć? Dlaczego nie potrafisz czasem pójść na ugodę? Dlaczego Ty tak bardzo chcesz być sam? Dlaczego nie chcesz być szczęśliwy? -wykrzyczała mu w twarz i wbiegła po schodach, trzasnęła drzwiami sypialni